sobota, 30 maja 2015

Kfadrat'owa nominacja.

Grubo ponad tydzień temu wróciłam z Kielc. Miałam tyle pomysłów, tyloma rzeczami chciałam się z Wami podzielić, a wszystkie uleciały z głowy. Nienajlepszy czas teraz dla mnie, ale nie o tym. Przed chwilą zobaczyłam nominację na blogu Kfadratowa. Pomyślałam: czemu nie?

Przechodząc do rzeczy...


  1. Kogo uważacie za autorytet? Nikt nie przychodzi mi do głowy. Są osoby, których poszczególne cechy bardzo mi.. hm, imponują? Brak mi właściwego słowa. I patrząc na te cechy staram się zmieniać siebie w danym zakresie. A autorytetu nigdy nie miałam, czy to źle?
  2. Uważasz, że jakieś zdarzenie miało na Ciebie spory wpływ? I tu znów nic przełomowego nie przychodzi mi do głowy.. Jednak teraz czuję, że takie zdarzenie będzie miało miejsce, wcale nie jest przyjemne, oddalam te myśli, ale prędzej, czy później to nastąpi.. Nie wyobrażam sobie swojej reakcji, nie chcę o tym myśleć..
  3. Co myślisz o aborcji? Moje zdanie o aborcji? Ja osobiście jestem zdania, że każda kobieta powinna mieć prawo podjąć tą decyzję. Może powiecie, że jestem okrutna. Może zmienię zdanie jak będę miała własne dziecko. Czas pokaże.
  4. Uznajesz zasadę lepsza najgorsza prawda niż słodkie kłamstwo? Zdecydowanie najgorsza prawda. Nie chciałabym żyć w jakiejś iluzji, myśleć, że wszystko jest w najlepszym porządku, a w rzeczywistości byłoby zupełnie inaczej. Sama też staram się nie kłamać. Czasem zdarza mi się jakaś półprawda, jeżeli np chcę zamienić się w pracy albo nie chce mi się iść na imprezę, a powiedzenie, że mnie nie będzie, bo mam lenia, to średniawka. Nigdy jednak nie skłamałam w sprawach ważniejszych, nie potrafiłabym. Właśnie z tego prostego powodu, że sama nie chciałabym być okłamywana w takich kluczowych momentach.
  5. Czym jest dla Ciebie zdrada? To bezapelacyjne zakończenie związku. Nie potrafiłabym być z kimś kto mnie w taki sposób oszukał, kto mówiąc, że kocha jakimś cudem obudził w sobie głębokie uczucia do innej osoby. Bo przecież zdrada to nie tylko czyn fizyczny. Kto wie, czy nawet ta niefizyczna nie jest gorsza od fizycznej. Przynajmniej chcę tak myśleć. Chcę myśleć, że nie potrafiłbym dalej być z osobą, która mnie zdradziła. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale trochę obawiam się (z tych czy innych powodów), że potrafiłabym wybaczyć..
  6. Jak wyobrażasz sobie siebie za dziesięć lat? Na szkoleniu zadali nam pytanie "jak wyobrażasz sobie siebie za 2 lata?" Każdy po kolei dzielił się z innymi swoimi wyobrażeniami, a ja powiedziałam, że nie wiem. Więc tym bardziej nie wiem co będzie za 10 lat. Życie jest nieprzewidywalne. Ale wiem jedno: chciałabym być szczęśliwa i mieć wokół siebie ludzi, na których mi zależy i którym zależy na mnie.
  7. Wzięłabyś ślub kościelny czy cywilny? Kiedyś jak każda mała dziewczynka marzyłam o białej sukni, hucznym weselu. Teraz mi na tym wcale nie zależy. Ważne by mieć obok kogoś kto jest dla nas ważny (ale nie całym światem, bo to też dobre nie jest). Ale ślub cywilny się przyda. To wiele ułatwia, czy to w urzędach, czy w szpitalu..
  8. Chciałabyś mieć tatuaż/e? Chciałam je mieć i nadal chcę. Jeden już mam. I wiem, że na tym się nie skończy, pomimo mojego odwiecznego panicznego strachu przed igłą.
  9. Za jaką osobę się uważasz? Ciężkie pytanie.. Przede wszystkim za osobę radosną, otwartą, cholernie wrażliwą, za bardzo biorącą wszystko do siebie, ale też wredną, szukającą akceptacji i przede wszystkim samoakceptacji, czasami też osobą, która najpierw mówi, później myśli, co na dobre nie wychodzi.
  10. Dlaczego czytasz A kfadrat? Bo chcę Cię lepiej poznać. Myślę, że warto.. :)
  11. Za jaką osobę mnie uważasz? Za mało o Tobie wiem, by wypowiedzieć się w tym temacie.

Nie mam ostatnio na nic weny. Nie podoba mnie się to... 

sobota, 16 maja 2015

W drogę czas.

Nienawidzę się pakować. No ale ktoś to w ogóle lubi, hm? Niestety będę musiała to zrobić. Jutro pojadę po walizkę, a wieczorem trzeba będzie to ogarnąć. Nigdy nie wiem co mam zabrać, zawsze biorę za dużo rzeczy, no ale przecież wszystko mi się przyda - tak myślę przed wyjazdem. Później okazuje się, że połowa była mi zbędna i obiecuję sobie, że następnym razem lepiej to wszystko przemyślę.

Przede mną 3 dni szkolenia w biurze mojej firmy. 4:30 pks, 3 godzinki w drodze i jestem prawie na miejscu. Później 15 minut autobusem (wg strony internetowej ztm), mały spacerek i dotrę. Chyba, że się zgubię po drodze albo pomylę linie.

Czy cieszę się z wycieczki? Wcale, a wcale. "Nie chcem ale muszem" jak to mówią. Stresuję się. Pierwszy raz zawsze najgorszy. Niestety będąc na stanowisku jakie obecnie zajmuję muszę zaprzyjaźnić się z tymi wyjazdami. Śniadanie, kilka godzin.. "zajęć"? Przerwa na obiad, ciąg dalszy szkolenia, kolacja i integracja? No dobra, dam radę.

Mały cel? Zakupić magnes na lodówkę - przecież moja kolekcja musi się powiększać!

sobota, 9 maja 2015

O wszystkim i o niczym #1.

Przez moja głowę przewija się milion myśli na minutę. Tyle rzeczy bym chciała Wam napisać, ale sama nie wiem na czym się skupić, nie wiem jak mam cokolwiek ująć w słowa. Nie żeby coś szczególnego się działo w moim życiu.

Myśl przewodnia ostatnich dni? Nie można wrócić do tego co było kiedyś. Jednak to, że nic nie będzie takie jak kiedyś nie oznacza,  że będzie gorzej. Może inaczej, ale nie gorzej. A co mi w tym miejscu chodzi? Po trosze na pewno o blogową społeczność.

W tym wirtualnym, blogowym świecie poznałam mnóstwo fantastycznych ludzi. "Siedzę" w tym już parę ładnych lat (z przerwami oczywiście), więc to nic dziwnego. Część z nich zniknęła, odeszła stąd bez pożegnania i nie wiem co się z nimi dzieje.. To może dziwne, bo tak naprawdę ich nie znałam, a jednak odczuwałam pewną pustkę, gdy przestawały pisać. Później zniknęłam ja, a co za tym idzie z własnej winy ucięłam kontakty.

Z częścią osób znajomości wyszły poza ten blogowy świat. Gadu gadu, sms-y, rozmowy telefoniczne. Z niektórymi nawet spotkania na żywo. Niestety nie ze wszystkimi, czego bardzo żałuję. Czasami mam wrażenie, że tylko mnie zależało na danej znajomości. No ale może jestem przewrażliwiona.

W tym miejscu odzywa się mój cholerny sentymentalizm. Za bardzo się przywiązuje do wszystkiego, a później sama się zadręczam. Tak wiem. Po co samą siebie dołować. Ja to dobrze wiem, ale mimo to myślę nie o tym, o czym powinnam. I tak w niemal każdym aspekcie życia. Tęsknię za tym co było, za ludźmi, miejscami, przedmiotami.. A przecież życie toczy się dalej. Jest dobrze. Mam się z czego cieszyć. Aż przychodzi gorszy dzień i moje myśli mnie przybijają.

Chaotyczne to wszystko, ale czasem tak wychodzi.

wtorek, 5 maja 2015

Ulubieni: literatura.

Już nie pamiętam kiedy zaczęła się moja "miłość" do kryminałów, thrillerów, sensacji (i innych gatunków pokrewnych). Jeszcze w podstawówce przepadłam w świecie Sherlocka Holmes'a stworzonego przez Arthura C. Doyle'a. Wszędzie szukałam kolejnych pozycji i  z radością poznawałam kolejne zagadki.

Kolejną autorką, której twórczość pokochałam, była Agatha Christie. Stosunkowo późno "odkryłam" jej książki. Nazwisko autorki niemal każdy zna, ja też o niej wiedziałam, zdawałam sobie sprawę co pisze, ale jakoś zawsze omijałam w bibliotece półkę z literką "C". I to był błąd.! Pierwszą książką, która wpadła w moje ręce (pamiętam jak dziś) było Morderstwo w Orient Expressie. Przepadłam! Przez kilka dobrych tygodni czytałam tylko pozycje tej autorki, na przemian biegałam do mojej osiedlowej biblioteki i biblioteki uniwersyteckiej. Najbardziej przypadła mi do gustu postać Herkulesa Poirot -  małego wzrostem człowieka z wypielęgnowanymi wąsami - bohatera wielu książek A. Christie. Do samego końca nie byłam pewna kto zabił, ale on zawsze wiedział, bezbłędnie! Z pewnością zostały jeszcze jakieś pozycje, których nie udało mi się przeczyć, ale.. znajdę je!

Parę lat temu pojechałam z moim P. do jego mamy w odwiedziny, a że ona też lubi czytać, trochę książek miała u siebie, trochę akurat pożyczyła od znajomych i wśród tej sterty wykopałam "Nie mów nikomu" Harlana Coebena. Nie mogłam się oderwać. Do tej pory jak o niej pomyślę budzi się we mnie wiele emocji, dla mnie jest po prostu genialna. No ale. Jak już odkryłam Cobena, sięgnęłam po inne pozycje i również nie żałowałam. Teraz to jeden z moich ulubionych autorów.

Kolejnym, a właściwie koleją jest Tess Gerritsen, autorka uwielbianych przeze mnie thrillerów medycznych. Pierwsza moja pozycja? "Skalpel" - jedna z serii książek, w której głównymi bohaterkami są detektyw wydziału zabójstw Jane Rizzoli i patolog sądowy Maura Isles.

Jeżeli jakiejś pozycji nie mogłam znaleźć w bibliotekach pomocna stawała się strona matras.pl. Nie chcę liczyć ile pieniędzy wydałam na książki. Jednak nie żałuję, bo to są przecież dobrze wydane pieniądze, nieprawdaż?

Ah! Wspomnę jeszcze tylko w kilku słowach o moim najnowszym odkryciu, autorze rodem z Islandii. Nazywa się on Arnaldur Indrioason. Niestety za wiele jego książek nie przetłumaczono na język polski, ale kto wie.. Może z czasem coś się zmieni, na to liczę.

P.S. Dodam, że istnieje pewne odstępstwo od tej mojej "reguły" czytelniczej, ale o tym może już innym razem.

sobota, 2 maja 2015

Wielkie małe rzeczy.

"..wystarczy, że odpowiesz sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie: 
co lubię w życiu robić?
A potem zacznij to robić."

Od pewnego czasu zastanawiam się, patetycznie mówiąc, nad swoim  życiem. Jednak nie chodzi mi tu o jakieś  wielkie plany, niespełnione ambicje, tylko o zwykłe, codzienne rzeczy, które kiedyś tak uwielbiałam robić. I co się z tym stało?

Po pierwsze - książki. Od najmłodszych lat uwielbiałam czytać książki, wręcz pochłaniałam jedna za drugą. Losy doktora Dolittle, seria przygód z Harrym Potterem w roli głównej, romanse dla nastolatek i wiele, wiele innych. W bibliotece byłam co chwilę, znały mnie wszystkie Pani pracujące w mojej osiedlowej bibliotece dla dzieci i młodzieży. Wraz z upływem lat mój gust czytelniczy nieco się zmieniał, wszystko poszło w stronę sensacji, kryminału, z małymi odstępstwami. Aż w pewnym momencie zupełnie przestałam czytać. Nie wiem z jakiego powodu. Pochłonęły mnie studia, licencjat, później magisterka i jakieś inne, codzienne sprawy. Tak, wiem. Marne wytłumaczenie. Sama to przez sobą przyznałam i skierowałam swoje kroki do biblioteki. Na nowo odkryłam ten świat.

Po drugie, co pewnie wiąże się z pierwszym - blogi. Przez wiele lat prowadziłam prężnie działającego bloga na jednym z popularnych serwisów. Pisanie, czytanie przemyśleń innych, to było coś co kochałam robić. Aż w końcu zamilkłam i myślałam, że już tu nie wrócę, moja "kariera" się skończyła. Jednak przez oglądanie filmów na yt (może ktoś tu związku nie widzi, ale u mnie tak wyszło) zatęskniłam za dzieleniem się z innymi swoim życiem? Smutkami, radościami, czasami nawet głupotami, w takiej, czy innej formie.

Po trzecie - fotografia. Dawno, dawno temu niemal wszędzie biegałam z aparatem. Najpierw z małą cyfrówką, a później z lustrzanką cyfrową, którą wybrałam sobie jako prezent na 18. urodziny. Uwielbiałam wychwytywać jakieś detale, których inni może nie zauważali. Panoramy, widoki, czasem też, ale głównie interesowały mnie zbliżenia. A teraz? Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam aparat w rękach. Jakież było moje zdziwienie, gdy na dniach odkryłam, że w odmętach sieci wciąż istnieje mój fotoblog. Ostatni wpis? 24.09.2010r...

Przyszedł czas na zmiany. Trzeba wrócić do rzeczy, które mnie kiedyś cieszyły. Przecież życie nie może kręcić się tylko wokół pracy, sprzątania, prania i gotowania, prawda?