środa, 29 kwietnia 2015

Podejście numer... (któż to wie).

Miał być wielki powrót. A wyszło wielkie.. NIC. Jednak coś mnie tu ciągnie. Nie chcę nic obiecywać, bo może się znów okazać, że teraz coś wyskrobię i zamilknę. Trochę zapomniałam jak się pisze (nawet trochę bardzo), a kiedyś przychodziło mi to z taką łatwością.. Cóż.. Nauczę się od nowa. Chyba. Mam cichą nadzieję, że palce będą śmigały po klawiaturze jak dawniej, swobodnie. Że będę umiała dzielić się z Wami moimi przemyśleniami, uczuciami, najogólniej mówiąc tym co mi leży na serduchu i nie tylko.
No to co? Bo biegu, gotów i.. start! Oby to był maraton, a nie bieg na setkę.. ;)